sobota, 26 kwietnia 2014

4. NIE MA SZANSY NA RATUNEK

       Drugą ręką sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął z niej mały, czarny przedmiot.
       - Alice, Alice, Alice. Moja kochana - zaczął Jim spokojnym głosem. - Nie wiem czy kiedykolwiek o tym słyszałaś, ale w każdej akcji tak naprawdę nie można nikomu ufać i trzeba też likwidować wszystkich świadków. Zadawanie się z "bandziorami" takimi jak ja, lubiącymi uprawiać sztukę zniszczenia nie jest rozsądnie. Wiedz, że zawsze cię kochałem, choć niekiedy bardzo mnie irytowałaś, lecz fakty są takie, że twoja wiedza stała się dla mnie niebezpieczna - miałam mętlik w głowie, byłam przerażona. - Dawniej w wielu sytuacjach byłaś dla mnie bardzo przydatna, ale teraz stałaś się zwyczajnie bezużyteczna. Moja prośba o pomoc, wielki powrót to był tylko podstęp, żeby Cię tu zwabić. Zostałaś tylko ty... Wszystkich innych się pozbyłem... Tylko ty stanowiłaś dla mnie problem i mogłaś mi przeszkodzić - uniósł wyżej dłoń, w której trzymał przedmiot. Rozpoznałam co to jest... Detonator bomby... Czyli nie mam już szansy na ratunek. - Teraz nie będziesz już w stanie zagrozić powodzeniu mojego planu.
        - Czekaj! Jeżeli detonujesz bombę teraz, ty też nie masz szans na przeżycie - udało mi się wykrztusić ze ściśniętym gardłem.
       - Słuszna uwaga, ale chyba nie wierzysz w moje umiejętności przeżycia. Ja już raz okazałem się prawie nieśmiertelny, z tobą niestety jest troszkę gorzej, ale właśnie to mi chodzi. Bezwzględne pozbywanie się świadków, brak miejsca na uczucia to są skutki mojego wyboru. Kocham cię Alice. Musisz mi uwierzyć.
       Delikatnie pochylił się do mnie i złożył pocałunek na moich ustach.
       Później nie było już nic... Tylko wybuch i wszechogarniające światło.


       Następnego ranka mężczyzna w eleganckim garniturze kupił w kiosku gazetę, usiadł na ławce w parku, wytrwale czegoś w niej szukał i najwyraźniej znalazł, bo promiennie się uśmiechnął. Nagłówek głosił : "Wybuch bomby w najlepszym apartamentowcu w mieście. Tysiące osób martwych". Przeczytawszy artykuł wyjął telefon i napisał SMSa : "Czytałeś dzisiejsze wiadomości? Gra się dopiero zaczyna. JM"





OD AUTORKI : 
Postanowiłam nie ciągnąć dalej historii Alice, ponieważ nie miało to sensu i mimo że miałam wg mnie świetny pomysł na dalszy ciąg, nie wiedział jak ubrać to w słowa. Przepraszam, jeżeli ktoś miał nadzieję, że rozwiną się jeszcze jakoś losy Alice i Jima. Ludzie którzy znają mnie osobiście, pewnie nie są zdziwieni takim zakończeniem, to jest zwyczajnie w moim stylu. I dziękuję jeszcze za wsparcie moich dwóch koleżanek, z których pierwsza nie dawała mi spokoju i zmuszała do pisania kolejnych rozdziałów, a druga utwierdzała mnie w przekonaniu, że Alice jest głupia.
Dziękuję wszystkim, którzy stracili te kilka(dziesiąt) minut swojego życia na przeczytanie mojego fanficka.

PS Tak naprawdę to Jim jest kotem i ma siedem żyć!! Pamiętajcie o tym! XD
PPS Dziękuję też za wyrozumiałość do moich błędów i literówek. ; - ;
PPPS Tak, to już był ostatni rozdział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz